Szklanka czystej wody; Edigey Jerzy
Każdy fan tzw. kryminałów milicyjnych zna i ceni powieści Jerzego Edigey. „Szklanka czystej wody” to klasyk tej literatury. Ostatnio, dla rozrywki, postanowiłam po raz wtóry sięgnąć po tę właśnie powieść. Sprawnie napisana, zawiera opis tego, co – nawet z perspektywy czasu – może nas zainteresować, czyli blasków i cieni życia w PRL-u. Tym razem akcja osadzona została w szpitalu, możemy zatem zgłębiać tajniki funkcjonowania ówczesnej służby zdrowia. Nawet przefiltrowany przez czujne oko cenzury, tekst zawiera zawoalowaną, subtelną krytykę systemu nieskutecznego wobec społecznych patologii, np. łapówkarstwa i kumoterstwa jako jedynej skutecznej metody załatwienia sprawy. Ciekawie poprowadzony został także główny wątek napędowy akcji, czyli problem zawinionych i niezawinionych błędów lekarskich. Opis tego, jak reaguje na nie środowisko lekarskie pozwala na odniesienie wrażenia, iż niewiele zmieniło się od tamtych czasów: „najczęściej zawiesza się lekarza w prawach wykonywania zawodu w jednym województwie, a wtedy wyjeżdża on do sąsiedniego, bo tam ta kara nie obowiązuje. A orzeczenie uwalniające lekarza od winy ma jeszcze mniejszą wartość. Tego się nigdzie nie publikuje, o tym nikt nie wie”. W książce jest też miejsce na sztampę, schemat powielany w wielu innych milicyjnych powieściach i nowelach kryminalnych. W przeciwieństwie do niegodnego postępowania dyrektorów: przełożonego szpitala oraz zajmującego równie eksponowane, decyzyjne stanowisko mordercy, ofiara i główny podejrzany okazują się modelowymi przykładami prawego obywatela: pracowici, sumienni, nieprzekupni, choć nie bez skazy (słabość do płci pięknej). Modelowy jest również rozwiązujący zagadkę zabójstwa, szalenie mądry i przystojny milicjant. Rozprawia się z niegodziwcami posługując się bezkrwawą metodą dedukcji, czarując przy okazji ładne pielęgniarki i seksowną żonę jednego z głównych podejrzanych. W narrację powieści wprowadzono też humorystyczne, antysystemowe smaczki, poniżej przytaczam jeden z nich (dotyczy budowy Hotelu Forum w Warszawie): „Budowa nowych szpitali ciągnie się dosłownie dziesiątki lat. Trwa dłużej, niż budowa hoteli. – Największy w Polsce hotel, na rogu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich Szwedzi mają postawić w ciągu dwóch lat. Na tysiąc pięćset miejsc. – Więc daj Boże, żeby Skandynawowie wzięli się i za budowę naszych szpitali.”
Orla, Lubimyczytać
10.00 zł