Boruń Krzysztof – Ósmy krąg piekieł
Wydawać by się mogło, że „Ósmy krąg piekieł” to opowiastka o podróży w czasie. Owszem, historia przedstawiona nam przez Borunia wykorzystuje motyw przemieszczania się w czasie, ale jest to jedynie punkt wyjścia do dużo głębszej warstwy opowieści. W niewyjaśnionych okolicznościach z wieku XVI przeniesiony zostaje w wiek XXI inkwizytor Modest Münch. Po latach krwawych rzezi i palenia ludzi na stosach przychodzi mu żyć w świecie zgoła odmiennym, ba – przerażającym swoim porządkiem i spokojem, w świecie dwudziestego pierwszego wieku. I tu może występuje jedyny słabszy punkt powieści (jestem świadomy bardzo subiektywnego podejścia): wydaje mi się, że owa przepaść pomiędzy światem Müncha a tym, który zastał, jest trochę zbyt mocno wyrysowana; Autor stara się nam przedstawić dość znaczący kontrast między pojmowaniem rzeczywistości przed kilkoma wiekami i w czasach współczesnych bohaterom. A chodzi głównie o pojmowanie siły sprawczej Wszechświata, O Boga i wiarę. Münch uważa, że świat, do którego przybył jest nierealny, potem szatański, że choć Kama – kobieta, która się nim opiekuje – początkowo wydawała się być aniołem, w gruncie rzeczy jest narzędziem diabła, że jej ciało skazane jest na stratę, że ratować już można tylko duszę… Inkwizytor jest przerażony i zagubiony. Stawia istotne pytania, które stają się ważne również i dla czytelnika: „Czy wy nigdy nie mówicie… o Nim?” – pyta z wyrzutem powodując być może i w nas owo rozkołatanie: po której stronie się opowiadamy? Szukanie Boga w świecie technicznego ładu, w świecie opanowanym przez antropocentryzm wydaje się być przedsięwzięciem zgoła szalonym, ale to nie przeszkadza Modestowi. Szuka do końca w tytułowym ósmym kręgu piekieł, w którym „gorszyciele i alchemicy, fałszywi doradcy i fałszywi mędrcy, co to o Bogu zapominać każą, co dzieci z ojcami skłócają, co w pysze swojej przez powietrze jak ptaki próbują latać…”. Jego przynależność do świata w ogóle ogranicza się do tego, z którego przybył; nad wyraz i dosłownie daje temu dowód w końcowej scenie, w samolocie, gdy w całej okazałości powraca doń dusza inkwizytora, a co doprowadza do katastrofy, będącej niejako odpowiedzią na ślepą wiarę XVI-wiecznego zakonnika. Wydaje się, że przy samym końcu Münch zaczyna akceptować rzeczywistość, choć owa akceptacja opłacona zostaje pogubieniem się w oglądzie świata i śmiercią najbliższej mu osoby.
5.00 zł